Taki oto okaz stał się dzisiaj łupem pana Franciszka Pawłowskiego z Zakliczyna. Wystarczyło trochę opadów deszczu, by sezon grzybobrania ruszył na dobre. Do tej pory zdarzały się jakieś połowy w runie leśnym, ale zbieracze narzekali na jakość, zazwyczaj robaczywego, grzyba.
W koszyku pana Franciszka, po 2-godzinnej przechadzce w deszczu w lasach Borowej, znalazło się jeszcze miejsce dla kilku mniejszych prawdziwków, kozaków i innej maści jadalnych kapeluszy.
Ten zdrowiuteńki gigant miał 37 centymetrów średnicy, ważył ok. 2 kg. Mało tego, z grubego korzenia prawdziwka wyrastał dorodny synek. Prawdziwek rósł sobie przy ścieżce, choć trzeba było wprawnego oka, by go dostrzec.
Rodzina Pawłowskich komisyjnie pokroiła już delikwenta, jeszcze dzisiaj będzie z niego pyszna kolacja.