Część 5 - epizod drugi
Drugi epizod również łączy się z dworem w Lusławicach i jego mieszkańcami. Głównym bohaterem jest dr Georg Keil. Lekarz z Frankensteinu (obecnie Ząbkowic Śl.), który dziwnym zbiegiem okoliczności został podczas okupacji niemieckiej, przyjacielem mojej rodziny i współpracownikiem miejscowego oddziału Armii Krajowej. O tym jak dr Keila widziała niemiecka społeczność śląskiego miasteczka, a właściwie jej nazistowscy przedstawiciele, nieźle charakteryzuje ten fragment tekstu: „Mieszkańcy Frankensteinu nie pałali sympatią do miejscowych inteligentów, a szczególnie do tych, którzy nie dość skwapliwie odcięli się od swych żydowskich sąsiadów i znajomych. A przecież doktor Keil z niezrozumiałych powodów obdarzał przyjaźnią swego byłego asystenta, młodego lekarza- Abrachama Hirscha, który przecież niegodzien jest leczyć czystych rasowo, aryjskich mieszczan z Frankensteinu. Nic też dziwnego, że ten z miejscowego szpitala zwolniony został ze skutkiem natychmiastowym. Kłopot w tym, że potem kilkukrotnie widziano go wychodzącego z domu doktora. Wprawdzie plotki ustały po zniknięciu tegoż, ale trzeba jednak nadal zachować czujność. Należałoby się też bliżej przyjrzeć przeszłości doktora i jego rodziny. Ostrożności nigdy zbyt dużo. Ktoś życzliwy w końcu odkrył i doniósł, że doktor Keil był pupilem i wychowankiem naukowym, żydowskiego profesora medycyny doktora Ludwiga Fränkla, a fotograficzny portret owego profesora ponoć nadal wisi w gabinecie Keila. Obok zaś portret innego Żyda – poety Heinego. Tak, tak, doktor Keil wyraźnie nie nadąża za przemianami niemieckiego ducha i przydałaby mu się nauczka,a już z pewnością reedukacja. Tacy nie zasługują żeby budować nowe, wielkie Niemcy – Tysiącletnią Rzeszę. Naród musi pozbyć się chwiejnych internacjonałów, zdegenerowanych żydowskich popleczników. Tkanka narodu musi być czysta”.
REGINA.
Na podstawie wspomnień moich rodziców i moich własnych napisałem o doktorze niepublikowaną dotąd książkę, zatytułowaną: „Doktor Keil z Frankensteinu albo Nowy Kandyd”. Oto fragment tego tekstu:
„Doktor Keil słuchał zaskoczony, a więc ci ludzie opiekują się, ryzykując życiem, Żydówką. Serce zalała mu fala wdzięczności, więc mają do niego tak wielkie zaufanie. Ale nie ma co tego analizować, przecież jest lekarzem i przysięga zobowiązuje. Proszę mówić doktorze [dr Keil zwrócił się do dr Kohlbergera, a więc jaki jest stan, i na co, oprócz tego że jest w ciąży, cierpi pacjentka.
Relacja była niedługa, acz treściwa, wynikało z niej, że po wyprowadzeniu z getta, kobieta trafiła tutaj niesłychanie wycieńczona. Partyzant [Kumorek] uczestniczący w ratowaniu kobiety powiadomił pana Stanisława, i w końcu przeniesiono ją tutaj, a pani Maria robi co może, by ochronić położnicę i przyszłe dziecko. Na co dzień opiekę pielęgniarską sprawuje pan doktor Witold, który niestety jest tylko, i aż doktorem fizyki - docentem Politechniki Lwowskiej, ale jako pielęgniarzowi nie można mu nic zarzucić.
- Nie ma się co dziwić, pan Witold obdarzony jest tyloma talentami, gra na fortepianie, komponuje, pisze sztuki, a nawet ku uciesze dzieci bywa doskonałym żonglerem, dodała nie bez uśmiechu pani Maria, z wielką sympatią patrząc na uciekiniera ze Lwowa. - Stan organizmu ciężarnej, kontynuował dr Kohlberger, nie rokuje dobrze, jest w skrajnej anemii, dodatkowo nakłada się na to ciężka depresja wywołana przerażającymi przejściami i utratą całej rodziny. - Czy mógłbym zobaczyć i zbadać tę biedaczkę?- Ależ naturalnie, ale muszę ją najpierw uprzedzić, gdyż nagła wizyta obcego i w dodatku Niemca, mogłaby wywołać u niej dodatkowy stres, oznajmił pan Witold. Gdy po kilku minutach wrócił, ustalono że chorą oprócz doktora odwiedzi pani Maria i on sam. Wyszli przez werandę na tyłach domu i skierowali się do pobliskiego lamusa. Po otwarciu ciężkich drzwi oczom doktora ukazała się pozornie bezładna ściana starych gratów, fragmentów bryczek, uprzęży, plecionych półkoszków, słomianych mat, sanek i wszelakiego innego niepotrzebnego już, przez kolejne dziesiątki lat zbieranego „na wszelki wypadek” szmelcu. Ujrzawszy to , nie wyobrażał sobie, gdzie i jak w takich warunkach, przebywać tam może chora. Pan Witold, widząc zaskoczenie doktora, uśmiechnął się, podszedł do dużych, sprawiających wrażenie wtłoczonych w to rumowisko, zdekompletowanych sań, i zwalniając blokadę , obrócił je wokół osi. Ukazał się niski, przemyślnie zakonspirowany, nieregularny przedsionek, na którego końcu fragment półkoszka z nieokorowanej łoziny skrywał niewielkie drzwiczki do pokoiku zbitego z desek i wyciszonego matami z gęsto splecionych słomianych powróseł, które tworzyły złociste, przytulne wnętrze. Chora leżała na schludnym, na biało pomalowanym łóżku , u którego wezgłowia ustawiono takąż szafkę nocną z lampą naftową o mlecznym kloszu. Pod przeciwległą ścianką stały: szafa, stół i wiklinowy fotelik. Podłogę pokrywał samodziałowy chodnik w barwne pasy. Pomieszczenie było malutkie, ale niezwykle przyjazne i budzące poczucie bezpieczeństwa. Łagodne światło lampy wydobyło z półmroku niesłychanie wychudzoną twarz młodej kobiety, okoloną burzą czarnych, o granatowym połysku, bujnych włosów. W bladooliwkowej plamie niewielkiej twarzyczki płonęły jak węgle źrenice wielkich oczu.
- Mój Boże, ależ to dziecko jest wychudzone, ileż musiało wycierpieć, wyszeptał doktor. - Reginciu, jak ci już mówiłem, pan doktor zbada cię, pozbądź się niepokoju, on chce pomóc choć jest Niemcem. Tłumaczył ci będę jego pytania.
- Nie jest to konieczne, w miarę dobrze znam ten język, cichym głosem powiedziała Regina, jej oczy skierowały się w stronę doktora, wydawało się że przenikają jego twarz. - Witam pana. Doktór otworzył torbę z przyrządami i rozpoczął drobiazgowe badanie tajemniczej pacjentki. W sumie trwało to ponad godzinę, zadawał liczne pytania, coś tam sobie odnotowywał. Gdy zakończył, głęboko westchnął i zwracając się do pana Witolda, z przekonaniem oświadczył, że Regina nie ma się co niepokoić, bo mimo traumatycznych przeżyć znalazł ją w nadspodziewanie dobrym stanie i spodziewa się, że w niedługim czasie urodzi ślicznego i zdrowego bobasa. Na te słowa policzki chorej zarumieniły się lekko i wyszeptała. Dziękuję za dobre słowa, z całego serca dziękuję.
- Teraz opuścimy panią, proszę starać się zasnąć, sen jest najlepszym lekarzem. Będę u Reginci za godzinkę, przyniosę podwieczorek, dodał pan Witold. Doktor Keil jeszcze kilkukrotnie odwiedzał „swoją położnicę”, jak sam nazywał Reginę. Dowiedział się już bezpośrednio od niej, że wraz z mężem Abramem planowali wyjazd do Palestyny, gdzie chcieli rozpocząć nowe życie. Nawet mieli wykupione bilety, a statek z Gdyni odpłynąć miał 18 września 1939 roku . Wybuch wojny pokrzyżował im plany, ziemia obiecana pozostała w sferze niespełnionych marzeń, a oni sami trafili do getta w Zakliczynie. Dwa miesiące przed porodem, Regina wraz z siostrą Salcią Ebenholz zostały dzięki pomocy życzliwych ludzi wyprowadzone za parkan getta i na jakiś czas ukryte przez Albina Chwieja w Woli Stróskiej. Po kilku dniach przetransportowano ją do Lusławic, gdzie znalazła schronienie i opiekę. Siostra zaś trafiła do oddziału miejscowych partyzantów. Do uratowania Reginy wielce przyczynił się, znany już doktorowi z widzenia, młody człowiek związany z ruchem oporu [Władysław Kumorek], który mimo wielkiego ryzyka, podjął działanie z własnej woli, w myśl czystej, ludzkiej solidarności.
- Tak, tak, solidarności, doktor zamyślił się. A w myśl czego my Niemcy dokonujemy tak niebywałych zbrodni. Czyż można czymkolwiek usprawiedliwić i wytłumaczyć planową eksterminację jakiegoś narodu. Nie, to absolutnie niemożliwe. Gdzie, i czy kiedykolwiek była, podziała się rycerskość naszego
Wehrmachtu? Przecież aktów ludobójstwa dokonują nie tylko Einsatzgruppen , ale również Wehrmacht. Zresztą czy to ma jakiekolwiek znaczenie, przecież te ostatnie podlegają Wehrmachtowi. Z opowiadań kolegów, którzy byli na froncie, dobrze wiedział, że zbrodni dokonywały nie tylko oddziały SS. To my wynieśliśmy Hitlera do władzy, i to nam kolektywnie przyjdzie rozliczyć się za dokonane mordy. Czy w tym ogarniętym fanatyzmem kraju są siły, które potrafiłyby przeciwstawić się stworzonemu przez niego nieludzkiemu systemowi. Szczerze w to wątpił, no może jednostki, ale to niczego nie zmienia. […]
Tymczasem w dworku lusławickim radzono gdzie umieścić Reginę z maleńką Anią, gdyż dłużej tam nie mogły przebywać, ponieważ powiadomiono panią Vaihingerową, że zostaną u niej zakwaterowani na jakiś czas dwaj oficerowie niemieccy. Zdecydowano się przenieść obydwie do ziemianki w lesie koło majątku Stróże, zadania podjął się leśniczy Marian Zalasiński11. On też później miał się troszczyć o aprowizację. Znajdował się tam również szpital polowy Armii Krajowej i mieszkali inni żydowscy uciekinierzy. Kryjówka była świetnie zakonspirowana i pozostawała pod ciągłą ochroną ludzi z lasu. Doktor Keil przez doktora Mroczkowskiego przekazał wraz z kolejną partią lekarstw, list z informacją, że niespodziewanie został urlopowany i wybiera się do Frankensteinu, co bardzo go cieszy, gdyż spotka się z dawno niewidzianą rodziną. Serdecznie wszystkich pozdrawia i ma nadzieję, że zamelduje się po powrocie”. Ponowne spotkanie nastąpiło dopiero po wojnie.
Leszek A. Nowak
cdn.
W następnej części szkicu epizod pt. Benek, dotyczący samego Stanisława Nowaka
Objaśnienia:
Regina Hudes żona Abrama, siostra Salomei Ebenholz - drugiej ocalonej z getta w Zakliczynie kobiety. Obydwie po ucieczce z getta początkowo ukrywane były przez Albina Chwieja w Woli Stróskiej, następnie opiekę nad nimi przejął Władysław Kumorek z Lusławic. Ponieważ po wojnie majątek jej ojca przepadł, a cała rodzinazginęła w Bełżcu, osiedliła się w Nowym Sączu, gdzie jej wuj miał w rynku kamienicę. Niestety ówczesne władze nie zwróciły nieruchomości, lecz jedynie przydzieliły matce z córką skromne, bez wygód, dwupokojowe mieszkanie od podwórza. Regina w zamian musiała pełnić rolę administratora tej kamienicy, zmarła przed upadkiem komuny. Jej córka Anna Kempińska w 1992 r. odzyskała nieruchomość, nadal mieszka w Nowym Sączu. Piotr Głuchowski, Marcin Kowalski
„Żyd miły z bliska” /w:/ „Duży Format” dodatek do Gazety Wyborczej z dnia 10.IX.2007 r.,„Cmentarz Żydowski w Nowym Sączu” www.kirkuty.xip.pl/nowysacz.htm; Film dokumentalny „Zegar” wyprodukowany w 2010 r. przez Piotra Biedronia wg scenariusza Marcina Kowalskiego ze zdjęciami Pawła Ruta; Olga Szpunar, Bartłomiej Kuraś „Fotografie ocalałe z zagłady” http://krakow.gazeta.pl/krakow/.
Georg Paul Keil senior (1903 – 1980). W 1946 r. zatrzymano go jako „nieodzownego fachowca” w Miejskim Szpitalu w Złotym Stoku. Z kolei od 1947 r. zatrudniony został dodatkowo jako konsultant w Miejskim Szpitalu /dawnym Bonifratrów w Ząbkowicach Śl./. Z początkiem 1957 r. wraz z rodziną wyemigrował do Niemiec. Osiedlił się w Monachium, tam praktykował. L. Bosle, G.Keil, J.J. Menzel, E. G. Schulz /Hrsg./, Nationalsozialismus und Wiederstand in Schlesien, Schlesische Forschungen, Bd. 3.,Sigmmmmaringen 1989 ; Salwach E., Tichanowicz J., „Kronika Złotego Stoku w Polskiej Rzeczypospolitej Ludowej lata 1945 – 1989”, rok 1946, punkt 14 /na stronie Gminy Złoty Stok (Samorządowy Portal Internetowy): http:www.inter.media.pl/nt-bin/zloty stok …
Tadeusz Kohlberger, dr medycyny, chirurg. Podczas okupacji niemieckiej mieszkał w Zakliczynie nad Dunajcem. Działał w ruchu oporu. Tuż po zakończeniu wojny wyjechał do Środy Śląskiej. Tam rozpoczął praktykę lekarską, by po odwiedzinach tajemniczego, nierozpoznanego osobnika, popełnić samobójstwo. Kto wie, czy nie był szantażowany przez Urząd Bezpieczeństwa. Wdowa po nim samotnie wychowała dwie córki Danutę i Malinę. Trzecia jego córka Anna Doniec z domu Złonkiewicz, po wojnie mieszkała w Siemianowicach Śląskich.
Albin Chwiej Zakliczynianin zamieszkały w Woli Stróskiej, to on ukrywał w swoim domu uciekinierki z getta zakliczyńskiego: Reginę Hudesową i Salomeę Ebenholz. Stefan Ściborowicz „”Tragedia wojnickich Żydów dopełniła się w Zakliczynie” /w:/ „Zeszyty Wojnickie”, nr 10, Wojnicz 1993.
na zdjęciach: Dwór w Lusławicach - zdjęcie z lat 40 - tych XX w oraz stary zbór ariański, później lamus stojący po prawej stronie dworu w Lusławicach. W nim przechowywano Reginę Hudes i jej córeczkę, fot. z ok. 1965 r.