Część 7 - epizod czwarty
DZIEWCZYNA Z TYMOWEJ
Czwarty epizod związany jest z zasłyszaną opowieścią o dziewczynie z Tymowej i starym Gacu, który mieszkał pod lasem w Kończyskach. Przeczytajmy tę relację: „Słońce prażyło niemiłosiernie. Szedł miedzami wśród dojrzewającego żyta, upadał ze znużenia i znów szedł. Pragnienie dokuczało mu niemiłosiernie. W głowie miał zamęt. Natrafił wreszcie na rów przecinający pola. Ten jednak był wyschnięty, a popękane na jego dnie błoto, dobitnie świadczyło, że woda dawno nim nie płynęła. Zaklął szpetnie i poszedł dalej wzdłuż rowu. Wydawało mu się, że jest tu nieco chłodniej. Wreszcie dostrzegł w oddali wysokie drzewo, tam spocznie w jego cieniu i odetchnie. Potykał się po drodze o rury drenów odprowadzających wodę. Teraz nie płynęła nimi ani jedna kropla. Namacał w kieszeni okruszyny chleba, zaczął je stopniowo wyławiać i żuć. Jednak spragnione gardło nie było w stanie przepuścić nawet tych resztek. W dodatku po nodze, zaczęła ciec stróżka krwi. Pochylił się, zachwiał i upadł. Parę godzin potem szła tamtędy dziewczyna z Tymowej. Nie spieszyła się zbytnio, chociaż słońce kryło się już za górami. Towarzyszył jej rudy psina – mały Gapiś. Nagle, Gapiś szczeknął raz, drugi i przypadł do nóg dziewczęcia. Co to Gapiś, co się stało? Zaniepokojona zrobiła kilka kroków przed siebie, tam gdzie rów skręcał, pod drzewem dostrzegła leżącego człowieka. Podbiegła, pochyliła się nad leżącym. Żyje … ale noga zakrwawiona.
Rozejrzała się bezradnie, nie miała nic, czym mogłaby zwilżyć czoło leżącego. Nagle przypomniała sobie. Przecież blisko jest zbocze i paria, a w niej zawsze stoi woda. Za parią zaś jest dom starego Gaca. Zerwała się szybko, zbiegła po stromym zboczu i zdyszana stanęła przed wiekową chatą. Zobaczyła starego Gaca, który nieludzko zarośnięty, z rozchełstaną koszulą, spod której wystawał, zawieszony na brudnym sznurku, równie brudny szkaplerz, siedział na progu i strugał w drewnie Frasobliwego. Gospodarzu! Co się drzes dziwucha? Tam z drugiej strony leży pokrwawiony człowiek! Gdzie? E tam, pokrwawiony, nie słyszałem tu żodnych krzyków. Chodźcie za mną, weźcie dzbanek z wodą. Chodźmy. Gdzie to? Leżący poruszył się, gdy dziewczyna zwilżyła mu czoło. Połknął kilka kropel. Gac podparł go. Dźwignął się nieco, spojrzał na krew na nodze, potem na Gaca i chciał ranę zakryć nogawką. Zaraz chłopcze, zobaczymy co to takiego. Aaaa, postrzlonyś? Na zające chodziłeś, a przecie jesce zboża w polu. Choć tak, na niektóro polowackę dobry czas. Ale oni mają psy, nie ucieknies daleko. Stary ścisnął ranę tak, że przestała krwawić. Pódźmy teraz do mnie, do głupiego Gaca. Przywlekli rannego we dwoje do chałupy i wywindowali na stryszek. Jo już niejednego takiego przechował. Ale ty głupia nie mów nikomu, niech cię ręka Boska…! - I tak on, który wyrwał się z rąk żandarmów, postrzelony wprawdzie i chory, znalazł bezpieczny przytułek u starego Gaca. Ścigany i prześladowany, sam już prawie zapomniał, jakie naprawdę nosił nazwisko. On Szlomo - syn rebego z Bobowej.
Leszek A. Nowak
cdn.
Objaśnienia:
Szlomo Halberstam II (1907 – 2000), syn Ben Ciona, chasydzki rabin z dynastii Bobow, ocalały z holokaustu. Po II wojnie światowej zamieszkał i działał w Nowym Jorku. Tam założył jesziwę, która jest kontynuatorką jesziwy z Bobowej. Wydał on zbiór komentarzy swego ojca do Pięcioksięgu pt. „Kduszat Cij(j)on” (hebr. Świętość Syjonu”, t.1 Brooklyn 1967, t.2 Nowy Jork 1978). W poprzednim odcinku prezentowaliśmy zdjęcie archiwalne rabina Ben Ciona.
Ilustracja tekstu: kapliczka w Kończyskach fundacji rodziny Łagutków (Legutków) w XIX wieku na parceli E. Noska.