Rozpoczął się właśnie czas wyjazdów na tzw. zagraniczne prace sezonowe najczęściej do bawarskiego, niemieckiego czy austriackiego baora. Rodacy wyjeżdżają też do Holandii, na Wyspy, mniej licznie niż kiedyś, ale również za Wielką Wodę. Wielu wyjechało na dłużej niż 2 – 3 miesiące za pracą, za godnym zarobkiem i życiem - taki już nasz polski los. Jak się żyje z dala od rodzinnych stron, czy bardzo się tęskni ? Zachęcam, aby szczególnie Ci którzy śledzą, choćby za naszym pośrednictwem, co słychać w rodzinnych stronach, odnieśli sie do tego co autor porusza w artykule publikowanym poniżej – ciekawe listy opublikujemy. Tymczasem artykuł znajomego dziennikarza ukrywającego się pod pseudonimem „TTKW”
Kazimierz Dudzik
Nie wiem czy ktokolwiek prowadzi u nas statystykę wyjeżdżających do pracy poza granice naszego Kraju. Nie sądzę też by znana była dokładna liczba osób z naszego terenu, zatrudnionych poza Polską, ale zapewne jest takich ludzi całkiem sporo! Z wielu względów najgorsze jest to, że najczęściej są to ludzie młodzi, jeśli w dodatku wrażliwi i nieobojętni, a do tego samotni – to już całkiem klapa! Źle im tam, choćby zarabiali całkiem niezłe pieniądze i żyło im się na dobrym poziomie. Piszę o tym ponieważ niedawno dostałem od jednego z naszych emigrantów, kiepsko czującego się na obczyźnie, mającego niezłą pracę lecz tęskniącego za rodzinnymi stronami, kilka niepokojących smsów , w których pisze właśnie o tej rozrywającej serce tęsknocie i o nękającej myśli rozterce: wracać czy nie. Nie zawsze, my będący tu na miejscu, jesteśmy w stanie zrozumieć co czują tacy ludzie. Często bagatelizujemy ich rozterki, lekceważąco wyrażamy się o ich „słabości”, a wspomóc ciepłym słowem, dobrą i wyważona radą, wesprzeć duchowo – całkiem nie umiemy! Najczęściej po prostu zazdrościmy płatnej w euro pracy, nie wdając się w to, jakim ona okupiona jest kosztem. Znam pewnego gościa, starego już emigracyjnego wygę, który dłużej niż trzy miesiące za granicą nie wytrzymuje. Tak po prostu. Pakuje się wtedy do samochodu i nie zważając na koszty, pokonując parę tysięcy kilometrów, przybywa w rodzinne strony aby nacieszyć oczy znajomymi, swojskimi widokami, by pooddychać – jak sam mówi – może nie krystalicznym, ale polskim powietrzem. Córka innego znajomego także, wraz z mężem przebywa za granicą. Mają tam ustabilizowaną już sytuację zawodową i całkiem niezłe warunki bytowe, lecz tęsknią! Ojciec nieraz sam dziwi się jak można, podczas rozmowy telefonicznej czy przez skypa, dopytywać się o domowego kota, psa czy najzwyklejszą pelargonię. Dziwi się, lecz już rozumie, że właśnie tego córce brakuje, że tęskni za znajomymi kątami, domowymi zwierzakami czy ogródkowymi kwiatkami. Z kolei brat znajomej, pracując za granicą, często spotykał się z zazdrością i prośbami kolegów o załatwienie tam roboty. Do czasu. Gdy zdarzyło się, że zwolniło się miejsce w zagranicznej firmie, zabrał do pracy w obcym kraju jednego ze swoich kolegów. Ten dość szybko przekonał się, że nie fizyczny wysiłek jest tam najgorszy, a właśnie to nieokreślone coś, co gniecie w dołku, a gdy zgaśnie światło wyciska łzy na poduszkę. Tak, tak, płaczą nieraz najtwardsi, bo na tęsknotę naprawdę nie ma mocnych. Wrócę jeszcze raz do mojego młodszego kolegi, który chyba postanowił jednak zjechać do Polski. Przysłał mi pewnego dnia wiadomość następującej treści: co mam robić, szef nie chce żebym jechał do Kraju, chce mi nawet dać podwyżkę. Z jednej strony tak strasznie chce mi się do was jechać, z drugiej zaś pieniądze i marzenia o wybudowanym w przyszłości własnym domu i rodzinie. Nie wiem po prostu co wybrać, to jest tak bardzo skomplikowane. Doradź! Przyznam, że przestraszyłem się. Bo jak tu doradzić, aby było dobrze. Jak mu poradzę żeby tam został, a on całkiem się załamie? Albo podpowiem: zjeżdżaj, a on później będzie żałował, że nie zabezpieczył finansowo siebie i swej przyszłej rodziny, a w dodatku będzie czuł żal do mnie za złą radę? Wiem też, że na pewno weźmie pod uwagę moje zdanie przy podejmowaniu decyzji. Kurcze, dawno nie miałem takiej „zagwozdki”. Odpisałem mu w końcu tak: siedź tam i pracuj dokąd tylko możesz. Jak tęsknota bardzo Cię będzie przygniatać to wsiadaj w samolot i choćby na weekend przybywaj do nas. Pamiętaj jednak cały czas o swoich marzeniach; o domu i przyszłej rodzinie, żebyś później nigdy nie żałował swojej decyzji. Jak już całkiem nie dasz rady wytrzymać, to zjeżdżaj. Jesteśmy z Tobą. No i teraz ja mam dylemat, czy aby dobrze mu doradziłem, czy choć trochę rozproszyłem jego rozterki, czy mu jakoś pomogłem. Ech życie!
TTKW
P.S.
Już po napisaniu tego tekstu dostałem od niego kolejną wiadomość: podjąłem decyzję, nie wiem czy dobrą czy złą, ale zostaję. Jak nie dam już rady to zjadę. Żebyś wiedział jak się tęskni – wieczór jak się idzie spać, to się aż płacze! Wiem kolego, wiem Wy wszyscy, którzy zmuszeni jesteście szukać normalności po za własnym Krajem. Ja wiem i chciałbym aby wszyscy o tym wiedzieli. Zamiast zazdrościć, kwitować lekceważącym uśmieszkiem takie dylematy, wzruszać ramionami na tego typu sprawy, czy wręcz od nich uciekać, spróbujcie najpierw je zrozumieć. Tylko tyle! Albo aż tyle.