O bezrobociu jako zjawisku społecznym mówi się dużo. O samych bezrobotnych mówi się mniej. W przekazach informacyjnych wypowiadają się eksperci z dziedzin ekonomicznych, pracodawcy poszukujący idealnych pracowników – ludzie, którzy z bezrobociem nie mają wiele wspólnego. Bezrobotni milczą? A może nie dano im zabrać głosu w tej dyskusji? Teoretyzować, analizować to nie to samo co doświadczyć bezrobocia. Co nam daje praca a co odbiera bezrobocie?
W dzisiejszych czasach prawie każdy pracuje albo szuka pracy, by móc zapewnić byt dla siebie i swojej rodziny. Praca to pieniądze, dzięki którym możemy zaspokajać swoje potrzeby. Dla pewnej grupy osób jest to największa wartość. Mam pracę, zarabiam. Reszta jest nieistotna. Liczy się kult pieniądza. Dla innych praca jest sposobem na życie. Wszystko od niej uzależniam - rozwój osobisty, zawodowy, kontakty międzyludzkie. Są jeszcze i tacy, i ich jest najwięcej, którzy pracę traktują bardzo poważnie. Dla nich praca oznacza spokojny sen. Mam pieniądze na lekarstwa, na kolonie dla dzieci, na codzienne zakupy, naprawę samochodu - mogę spać spokojnie.
Praca daje nam poczucie bezpieczeństwa, psychiczny komfort. W przypadku kryzysu staje się pewną ostoją, czymś co jest stałe, niezmienne. Po drugie praca pomaga nam budować poczucie własnej wartości, wysoką samoocenę. Czujemy się ważni, niezastąpieni. Uczymy się współpracy, cierpliwości, wyrozumiałości, odpowiedzialności, sumienności a także wrażliwości. Po trzecie zaspokajamy potrzebę akceptacji i samorealizacji. Rozwijamy się psychicznie i zawodowo.
Osoba długotrwale bezrobotna czuje się odrzucona i zrezygnowana. Nie może podjąć pracy, nie może założyć rodziny, bo nie jest w stanie jej utrzymać. Nie może spełnić swoich marzeń, nie może się dokształcić, bo jest skazana na łaskę i dobrą wolę innych osób. Skutki psychologiczne są liczne: utrata poczucia bezpieczeństwa, zniechęcenie, depresja, brak akceptacji, zaburzenia lękowe, utrata kondycji fizycznej. Im dłużej pozostajemy bez pracy tym coraz trudniej ją znaleźć. Powoli tracimy motywację, wewnętrzną mobilizację i wiarę, że nasza przyszłość się zmieni. Wstydzimy, boimy się wyjść do ludzi zwłaszcza tych, którzy odnoszą sukcesy zawodowe. Zaczynamy obwiniać siebie i otoczenie za zaistniałą sytuację. Często bezradność i zniechęcenie mylone jest z lenistwem, co dotyka bezrobotnego jeszcze mocniej.
Bezrobotni milczą. Tak samo trudno mówi się o ciężkiej chorobie. Jak o bezrobociu może się wypowiadać osoba skazana na upadek, spisana na straty, wykluczona z społeczeństwa…
Agnieszka Jasnocha
P.S.
Autorka artykułu jest bezrobotną mieszkanką gminy Zakliczyn, mimo że bardzo dobrze wykształconą; jest absolwentką Państwowej Wyższej Szkoły Zawodowej w Tarnowie oraz Wyższej Szkoły Biznesu National Louis University w Nowym Sączu.
Kazimierz Dudzik