Jednym z gości, którego wystąpienie było bardzo oczekiwane przez radnych i sołtysów podczas 5. sesji Rady Miejskiej był Bogusław Borowski - dyrektor Małopolskiego Zarządu Melioracji i Urządzeń Wodnych w Krakowie. Dyrektor Borowski powiedział m.n:
"Zarząd Melioracji i Urządzeń Wodnych nie jest jedynym właścicielem cieków wodnych, bo jest jeszcze RZGW, a na spotkaniach z mieszkańcami jesteśmy takim jedynym workiem do bicia, a na to nie zasłużyliśmy sobie. Fakt, że jestem tutaj w Zakliczynie osobiście na sesji Rady Miejskiej to zasługa pana Burmistrza i marszałka Kozaka, który delegował mnie tutaj osobiście, dlatego tutaj jestem osobiście, a nie zastępca czy kierownik rejonu. Powiem tak: odpowiadam za swoją działkę. Jeśli chodzi o konserwację i utrzymanie cieków wodnych, to jest to wielki problem. Byłby może mniejszy gdyby nie brak środków finansowych. W kraju, gdzie finansuje się 6-7% procent potrzeb w tym zakresie to jest taka totalna mizeria finansowa. Jeśli w tamtym roku mieliśmy jeszcze gospodarstwo pomocnicze którym ratowaliśmy się, które wykonywało nasze zlecenia, to teraz go nie ma! Ustawa obowiązująca od stycznia tamtego roku zlikwidowała gospodarstwa pomocnicze, czyli nie mamy pracowników którymi mówiąc tak kolokwialnie, mogliśmy tyrać; że dostaną zlecenie, tu usuną żerowiska, tam zator i inne tego typu prace - to się skończyło.
Ponieważ nie dogadaliśmy się z Wojewodą na dzień dzisiejszy i z ówczesnym marszałkiem Nawarą poszło to wszystko na zewnątrz. Sytuacja obecnie jest taka, że pompownie, które kosztowały nas mniej niż gospodarstwo pomocnicze, kosztują nas teraz więcej o 200 tysięcy złotych. To wszystko jest z puli pieniężnej, konserwacyjnej którą dostajemy z Ministerstwa Spraw Wenętrznych i Administracji. Druga sprawa to jest konserwacja wałów i śluz, czyli to co robią strażnicy. Również nie było przychylnego nastawienia ze strony Wojewody i poszło to wszystko na zewnątrz. Teraz ratowaliśmy się programem "Zielona praca", ratowaliśmy się strukturami rejonu - pracownicy przechodzili, patrzyli na te wały - dwa razy w roku tak czy inaczej musimy przeglądać te wały, to musi być monitorowane. Tez poszliśmy na zewnątrz, zgłosiło się 14 firm - najtańsza dała ofertę za 7 milionów złotych, ale i tak nas to kosztuje drożej niż wcześniej o 100 tysięcy złotych, czyli sumując już mamy "w plecy" 300 tysięcy złotych. Tamten rok był finansowany w kwocie 5 mln 600 tysięcy złotych, ten w kwocie 5 mln 400 tysięcy, czyli znów mamy 200 tysięcy złotych mniej na konserwację - sumując w całości to mamy 0,5 miliona mniej. Idąc dalej; energia kosztowała nas bardzo drogo i te koszty wzrastają nadal. Konkludując; na konserwację z Zarządu Województwa udało mi się uzyskać 800 tysięcy złotych - na całą Małopolskę. Na rejon tarnowski daliśmy 300 tysięcy, to już nam brakuje na resztę, bo musimy remontować pompy, silniki...odpukać, żeby nas w tym roku powódź nie nawiedziła tak jak w tamtym, bo nie wyobrażam sobie tego roku tak jak poprzedniego. Nie mówilibyśmy o uszkodzeniach wałów czy potoków, gdybyśmy na bieżąco konserwowali urządzenia za które odpowiadamy. Marszałek Kozak wystąpił do ministra Sawickiego o środki na konserwację, ponoć jest taka pula, ale na pierwsze pismo nie dostał jeszcze odpowiedzi, drugie wysłał ponownie. Nie wiem co z tego wyjdzie, czy będzie wiadomo że są większe środki na konserwację i możemy nasze zadania, do których jesteśmy powołani wykonywać. To jest taki pesymistyczno - optymistyczny wariant, że środki mogą się pojawić, skoro jest jakaś pula i marszałek Sowa o tym zapewnia, to powinny być. Jeśli będą to ja nie będę trzymał ich w kieszeni tylko pójdą do Rejonów, będzie coś na tych rzekach, potokach robić aby to w miarę usprawnić i utrzymywać cieki wodne w miarę w porządku - ale tak jak mówiłem; wszystko zależy od środków finansowych. Zawsze mówię, że pieniądze zależą od pochodzenia: ile się pochodzi tyle się tych pieniędzy wychodzi. Czynimy starania o środki finansowe, niemniej jednak to jest duży problem. Jeśli mówić o skali generalnej ubiegłego roku, to myśmy od stycznia 2009 roku mieli straty na powodziach nie usunięte na ponad 300 milionów. Jeśli teraz dołożymy rok 2010 to będziemy mieli sumę szkół o wartości ponad 1 miliard złotych, a dostaliśmy na dzień dzisiejszy 80 milionów, które poszły na ratowanie wałów, tam gdzie w pierwszej kolejności byli zagrożeni ludzie, gdzie byli po raz dwa trzy razy zalewani wodą - te środki tam zostały skierowane. Na dzień dzisiejszy, środki które otrzymaliśmy na usuwanie skutków powodzi (jeszcze nie mając decyzji finansowych) , to kwota 40 milionów złotych. Jeśli powiąże się te dwie kwoty to mamy 120 milionów złotych. W powiecie tarnowskim starty generalne są na kwotę 150 milionów złotych, więc gdybyśmy wszystko to co zsumowałem powyżej przeznaczyli tylko tu, to i tak brakłoby 30 milionów. Mamy ogromny problem jak te kwoty dzielić, bo jednak Małopolska jest duża, wałów mamy ponad 1000 kilometrów, nie mówiąc o setkach, tysiącach kilometrów cieków, potoków których mamy łącznie 9 tysięcy kilometrów. To jest olbrzymia skala potrzeb. Powiem tak; ratowaliśmy się w tamtym roku, na ten rok i następny funduszami w Narodowym Funduszu Ochrony Środowiska. Wystąpiliśmy w sierpniu do tego Funduszu i udało nam się pozyskać środki na ten i na przyszły rok./.../ Okazuje się, że NFOŚ też nie jest z gumy i rozdzielili nam środki na transze; na rok 2011 i 2012 i w wariancie pesymistyczno - optymistycznym Państwo jesteście ujęci w kwocie 5 milionów złotych na potok Paleśnianka. To na pewno będzie zrobione, bo jest podpisana umowa z NFOŚ-iem i to już jest nie wyjęte. Nie raz zastanawiam się, czy planować na dłużej niż na rok, wydaje mi się, tak się tłumaczę, że warto bo te środki o których przed chwilą mówiłem są pewne. Ja nie wiem ile w przyszłym roku dostaniemy od Wojewody z MSWiA, więc przynajmniej te środki z NFOŚ są pewne. U Państwa (w Gminie Zakliczyn) zdecydowanie więcej strat jest na potokach, bo jest to kwota 30 milinów złotych. My musimy patrzeć na to, co trzeba w pierwszej kolejności zrobić. Mamy uszkodzenia wałów na odcinku 270 km, które do tej pory nie zostały naprawione... Sytuacja jest o tyle problematyczna, że brak środków, widzimy; na drogi, na gospodarkę wodną z poprzednich lat, skutkuje takim stanem jaki mamy na dzień dzisiejszy. Ja byłem tak uczony, że lepiej zapobiegać tragediom, lepiej leczyć się wcześniej, ale niestety tutaj na tym polu działania już tragedia się stała. Gdybyśmy dostawali takie środki jak po powodzi w tamtym roku, to naprawdę byśmy sobie dali radę i z urządzeniami wodnymi i z konserwacją. Ja jestem zdziwiony taka sytuacją, że nagle znajdują się środki na usuwanie zniszczeń po powodziach, a nie ma na bieżącą pracę, żeby cokolwiek działać i zabezpieczać. Muszę w tym miejscu pozytywnie wypowiedzieć się o wojewodzie Kraciku, który po raz pierwszy w tamtym roku dał środki na inwestycję na Olszynie i w tym roku na dwie inwestycje na Białej Niżnej i na końcówce Popradu... wreszcie coś się ruszyło. Potrzebne są pieniądze na dokumentacje - teraz na głupie odmulenie trzeba robić dokumentację na oddziaływanie na środowisko. Ja jestem w takiej niekomfortowej sytuacji, bo jeszcze teraz nad nami wisi VAT. Jest też projekt ustawy likwidujący nas (MZMiU) i RZGW - z tego RZGW ma przejść pod nadzór Wojewody i ma być powołany dyrektor do spraw gospodarki wodnej. My co jeszcze cokolwiek robiliśmy na potokach mamy być zlikwidowani. Jak to się skończy? Nie wiem. Jeśli ma tak się skończyć jak w projekcie, to boję się myśleć co będzie w gminach powiatach, bo te zadania przejdą na powiaty i gminy bez środków finansowych, a wtedy nasz Rząd będzie miał czyste ręce... ja wiem, że może jesteście niezadowoleni z naszych działań, ale pomyślcie, jeżeli bym dał te 800 tysięcy (których już tak naprawdę nie mam) na wszystkie gminy, to każda dostałaby może po 2 - 3 tysiące i nie zrobilibyście nic. Gdyby nie projekt "Zielona praca" finansowany z Programu Operacyjnego Kapitał Ludzki, dzięki któremu możemy kosić trawę na wałach, udrażniać koryta potoków, to nie wyobrażam sobie jak by dziś ta sytuacja wyglądała. Dziękowałem nie raz Zarządowi Wojewódzkiemu za przyjęcie tego programu, bo dzięki środkom uzyskanym z niego staramy się na prawdę być tam gdzie potrzeba./.../ Zakładam że gdzieś w połowie kwietnia na teren Gminy Zakliczyn przyjdzie brygada i tam gdzie będzie trzeba, to będą udrażniać potoki. To nie jest firma, która dysponuje koparkami i innym specjalistycznym sprzętem, ale mają piły podkaszarki i w miarę możliwości po ustaleniu z Burmistrzem harmonogramu prac, będą je wykonywać zanim rozpoczniemy koszenie wałów."
Po wystąpieniu dyrektora Borowskiego głos zabierali radni i sołtysi zgłaszając swoje wnioski i uwagi, m.in.: radni Lasota, Moj, Mietła, Piekarz, Piechnik, Nadolnik. Burmistrz Soska sugerował porozumienie podobne do tego, jakie Gmin podpisała z Zarządem Dróg Wojewódzkich w sprawe utrzymania czystości rowów i poboczy, na mocy którego ZDW przekazał Gminie 80 tysięcy w zamian za utrzymanie rowów. Dyrektor Borowski poinformował, że jeśli Gminy dołoży do utrzymania i konserwacji cieków wodnych, to podpisanie takiego porozumienia jest możliwe.